Lubię gwarę łowiecką. Dość oryginalnie dzisiaj rozpocząłem, prawda? Ten post nie będzie jednak dotykał naszej pięknej tradycji łowieckiej i gwary ‚popularnej’. Pójdziemy jeszcze głębiej, krok dalej. W gwarę lokalną, a co za tym idzie, w zachwycającą mnie lokalną historię i właśnie lokalną tradycję. Genezą gwary, przynajmniej tą, którą ja znam, był przesąd mówiący o rozumieniu przez zwierzynę słów wypowiadanych wśród myśliwych. Innymi słowy, dawniej uważano, że mówienie o ogonie lisa czy uszach jelenia budziło w zwierzynie niepokój. Ten tok rozumowania doprowadził do mówienia o ogonie jako o kicie lisiej, dziczych biegach, tabakierze, słuchach, itd. Dzięki temu zwierzyna miała nie wiedzieć, że jest wspominana podczas myśliwskich rozmów. Interesujące i jakże piękne. Taki przesąd był zarzewiem naszej całej, tak bogatej gwary. Każdy myśliwy zdał egzamin łowiecki, więc musiał też pozytywnie zaliczyć sekcję gwary. Dlatego, zakładam, że znasz ją doskonale i nie ma potrzeby dalszego rozwodzenia się na ten temat. Chciałbym tylko prosić o jej pielęgnowanie w naszym codziennym, myśliwskim życiu. Przekazywanie jej młodym nemrodom jest kluczowe w utrzymaniu łowieckiej tradycji.
Lokalne nazwy w łowiskach
Tak jak wspominałem, dzisiejszy wpis będzie jednak dotykał bardziej lokalnych określeń, które właściwie nie mają szans zaistnieć globalnie. Mówię tutaj o nazewnictwie lokalizacji, które są znane tylko myśliwym przebywającym i poruszającym się na danych terenach łowieckich. Dobrze wiemy, że znajomość łowiska, w tym mapy łowiska, jest bardzo istotna podczas naszych polowań. Rozkład rewirów nie tylko przydaje się podczas dokonywania wpisów w książce ewidencji myśliwych, ale jest bardzo istotny w ogólnym poruszaniu się po terenie obwodu. Już podczas mojego stażu łowieckiego, wprowadzający tłumaczył mi łączenia dróg. Wiedziałem, że jadąc daną drogą, która przechodzi koło młodnika X i Y dotrę do pola, na którym znajduje się dana ambona, a jadąc jeszcze dalej dotrę do wioski. Wiedziałem jak wygląda rozstawienie stojaków wzdłuż rzeki. Zauważyłem, że dla ułatwienia określania punktów lokalizacyjnych są nadawane specyficzne nazwy, np. przy pługu czy przy koniu. To samo dotyczyło ambon: Bugaja, Świerk, Sosna, Rakieta (widoczna na zdjęciu wyżej – nietypowa ambona przypomina nam rakietę, która zaraz ma wystartować w kosmos).
Nasze łowiska kryją własne historie
Nazwy, których nauka zajęła mi, nie ukrywam, dość sporo czasu, kryły za sobą niesamowite historie. Sporo pomogła przekazana mi elektroniczna mapa naszego łowiska, gdzie były naniesione wszelkie urządzenia łowieckie i punkty orientacyjne wraz z ich nazwami. Uważam, że specyficzne, tajemnicze nazwy w naszych łowiskach to coś fantastycznego. Tylko niewielka grupa osób, które polują na danym terenie, jest w stanie zrozumieć te zaszyfrowane przekazy. Wybudowana została piękna, wieloletnia tradycja koła łowieckiego. I tak oto dowiedziałem się, że wspominane miejsce przy koniu to łąka, na której dawniej ktoś zakopał konia. Bugaja Dąb to wysiadka, którą wybudował myśliwy, legenda naszego koła. Niestety nie miałem już przyjemności go poznać, ale historia tego wytrawnego myśliwego jest wciąż żywa w naszym kole. Jadąc wozem na zbiorówce zatrzymujemy się przy pługu. Miejscu, gdzie przez długi okres stał po prostu pług rolniczy. To dość proste, ale jakże ułatwiające wszystkim komunikowanie się i poruszanie. Polujemy na świerku. Strzeliłem dzika na sośnie. Wszystko jest jasne. Ambony dostają nazwy po swoich budowniczych. Dorobiłem się swojej wojtkowej ambony, znam ambony Grześka, Prymla, itd. Nazwy przekazywane są kolejnym młodym myśliwym, którzy z łatwością nimi operują i w ten sposób uczą się łowiska jeszcze szybciej. Jestem przekonany, że tak jest w każdym kole. Młodniki Nowaków, przy gruszkach, ambony Andrzejów, Krzyśków i wiele wiele innych. Za tym wszystkim kryją się niesamowite historie i piękne wspomnienia. Budowane są historie naszych kół, ich członków, niesamowitych wydarzeń i wspomnień.
Tradycja w kołach łowieckich
Warto lokalną tradycję kół pielęgnować. Przekazywać dalej. Ostatnio moi koledzy znaleźli duży kamień, na którym wypisana była po niemiecku dedykacja dla syna, który poległ podczas bitwy w Beskidach. Okazało się, że to pomnik, który postawił dla potomka hrabia mieszkający na terenie naszego obwodu. Staramy się skontaktować z jego rodziną mieszkającą w Niemczech. Może dowiemy się, że hrabia także był myśliwym… Niemniej, już dzisiaj w naszym kole „przy pomniku” określa wszystkim znane miejsce. Tak powstała kolejna historia, która mam nadzieję będę miał okazję dalej przekazać moim synom, wnukom.
Jestem na 100% przekonany, że w Twoim łowisku funkcjonuje nazewnictwo, które kryje za sobą piękne historie. Podziel się nimi w komentarzu!
Najnowsze komentarze